czwartek, 22 marca 2018

Nowy Jork część 2

Miesiąc po poprzednim pobycie przypadkiem znowu wylądowałam w Nowym Jorku!
Dlaczego przypadkiem?

Mieliśmy tydzień wolnego od pracy, zaplanowałyśmy z dziewczynami tripa na Florydę. Bilety kupione, nocleg ogarnięty, podekscytowane jedziemy na lotnisko. Wysiadamy z kolejki, patrzymy na tablicę, nasz lot jest opóźniony. Okej, fajnie, 5h czekania. Przeżyjemy. Idziemy wydrukować kartę pokładową a tam info, że nasz lot został odwołany.
NIE POLECAM LINII SPIRIT.
Pokusiłyśmy się na bilety tańsze o 30$ i nie poleciałyśmy. Uzyskałyśmy informację, że owszem, możemy lecieć, ale kolejnego dnia z innego miasta. Do którego oczywiście musimy dojechać same, na własny koszt i w międzyczasie gdzieś przenocować.
Obawiając się przygód z lotem powrotnym postanawiamy zrezygnować całkowicie, zabrać kase i zatrzymać się u rodziny Martyny pod NY.

Kolejny dzień zaczynamy od przejażdżki rowerowej po Hoboken oraz podziwiania panoramy Nowego Jorku.
Swoją drogą ciocia Martyny mieszka w super miejscu! Patrzcie na ten widok z balkonu!

Śniadanko z takim widokiem? Od razu lepiej smakuje!



Koło południa wybieramy się do NY, z racji, że ostatnim razem nie widziałyśmy Central Parku postanawiamy zacząć od niego.
Central Park jest ogrooomny! Jeśli chcemy obejść go bardzo dokładnie, moim zdaniem, potrzeba na to 2 dni.
W środku znajdziemy takie obiekty jak: Ogród Zoologiczny, rzeźby, pomniki a także Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej oraz wiele innych.
Pierwsze na co zwracasz uwagę wchodząc to bardzo duża ilość ludzi ludzi biegających po CP o każdej porze dnia.

My chodziłyśmy jakieś 3-4 godzinki.










Następny punkt, po drodze (znowu nie korzystamy z metra) to Times Square. Ostatnim razem dotarłyśmy tam za późno, żeby chwilę posiedzieć (tak właściwie to było to już mój 3ci raz w tym miejscu, ale o drugim opowiem w poście Waszyngton).
Times Square jest chyba najbardziej zatłoczonym miejscem. Istna masakra. Chodząc we 3 osoby, trzeba się bardzo pilnować, żeby nie zostać porwanym przez tłum.


Na ten dzień to było chyba tyle, ale dzień później po powrocie z Filadelfii idziemy jeszcze pod Rockefeller Center (to tam zawsze stoi ta gigantyczna choinka na święta, gdzie Kevin czekał na mamę :P) a także na Grand Central Terminal.



NY jest bardzo specyficzny.
Gdy patrzę na jego panoramę jestem zachwycona, jednak, gdy jestem już w środku  miasta, widzę masę ludzi pędzących w tylko sobie znanym kierunku to czuję się przytłoczona. Te wysokie budynki zabierające światło, masa aut, w nocy worki ze śmieciami na chodnikach. Nie sądzę, żeby było to miasto do zatrzymania się na dłużej.

W krótce NY część 3cia! A tam Brooklyn, panorama NY od strony Brooklynu oraz wjazd na 1WTC.

Empire State Building

poniedziałek, 12 marca 2018

Nowy Jork część 1

Zapraszam na pierwszy post z serii podróże po USA!
Zaczynamy od Nowego Jorku, który zostanie podzielony na 3 wpisy.


Nowy Jork to ogromne miasto. Z mojego campu jechało sie tam około 1,5h pociągiem, więc mogłam w trakcie dnia wolnego pozwolić sobie na wypad.
NY zwiedzałam łącznie przez 3-4 dni.

Pierwszą wycieczkę odbyłam po kilku dniach pracy, razem z Adą, polką z mojego campu. Nie miałyśmy nic zaplanowane, nawet za dobrze nie wiedziałyśmy co tak właściwie jest do zobaczenia w NY. Wysiadłyśmy rano na Penn Station, wyszłyśmy na zewnątrz i...

Moja pierwsza myśl: "to jest ten NY? Nic specjalnego".

Bez żadnego planu, mapy czy internetu w telefonie stwierdziłyśmy, że po prostu pójdziemy przed siebie.
Na szczęście zaraz na pierwszym skrzyżowaniu spotkałyśmy naganiaczy na wycieczki turystyczne autobusem po NY z ulotkami zawierającymi mapki. Z wycieczki nie skorzystałyśmy, ale mapkę z chęcią wzięłyśmy :)

Ustaliłyśmy, że idziemy na dolny Manhattan, skąd popłyniemy na Statuę.
Tak, IDZIEMY. Tego dnia ani razu nie skorzystałyśmy z metra.

Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy w NY to ilość żółtych taksówek. Na prawdę jest ich mnóstwo.
No i ilość ludzi. Straasznie tłoczne miasto, gdzie każdy przechodzi na 'czerwonym' nawet, gdy policja stoi tuż obok :)

Idąc z Penn Station na południe pierwszą popularną rzeczą jaką widziałyśmy był Flatrion Building, znany jako 'budynek żelazko'



Weszłyśmy w dzielnicę China Town. Tam na serio wszystko jest po chińsku. W parkach siedzi dużo Chińczyków w podeszłym wieku i gra w karty lub szachy.
W tej dzielnicy można kupić masę pamiątek w niższych cenach niż przy np. Times square.

Kolejny punkt to Brooklyn Bridge.
Postanowiłyśmy, że nie będziemy wchodzić na most i Brooklyn odhaczymy kolejnym razem
Następny przystanek Wall Street. Ładne budynki, elegancko ubrani ludzie jedzący lunch na ławce, popijający kawkę, rozmawiający przez Iphone lub klikający na MacBook'u.
Kolejne spostrzeżenie, tam na serio 80% społeczeństwa posługuje się produktami marki Apple. Czasami w metrze liczyłam ile osób ma Ip a ile inna markę.  W sumie nic dziwnego, skoro przeciętna osoba na nowego IP musi pracować jakieś 80h.
Anyway...
lecimy dalej.




Z Wall Street udałyśmy się kupić bielty na prom na Liberty Island. Wiem, że w jakiś dzień kursuje darmowy prom, jednak my się na to nie załapałyśmy. Bilety kosztowały ok. 12$.

Warto popłynąć, żeby zobaczyć statuę z bliska oraz panoramę NY. Z daleka to miasto nie wygląda już tak źle :)




Po odpoczynku na wyspie wracamy na Manhattan. Prom zatrzymuje się jeszcze przy Ellis Island ale nam nie chce się już wychodzić. Przed nami jeszcze droga powrotna.

Kolejnym punktem był One World Trade Center. Niestety, jak już wspomniałam nie przygotowałyśmy się do zwiedzania NY, dlatego robimy fotkę z pewnej odległości i idziemy szukać byka.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze tuż obok 1WTC znajdują sie 2 dziury po budynkach zniszczonych w zamachu z 2001r, przerobione na piękne fontanny z nazwiskami osób, które zginęły, tzw. Memorial Park.
Udało mi się to zobaczyć w trakcie kolejnej wyprawy, jednak zdjęcia są słabej jakości z racji, ze aparat umarł, telefon sobie nie radził a była noc.

One World Trade Center

W końcu udaje nam się dotrzeć do Charging Bull, czyli popularnego byka.
Ludzi tyle, że ledwo udaje się wbić na szybką foteczkę.




Powrót na Penn Station, znowu pieszo.
Jest już wieczór. Zbliżamy się do Stacji i nagle widzę w odległosci może 1 kilometra od nas pełno świateł. Myślę sobie, czy to może być Times Square? Tak blisko? Namawiam Adę, podchodzimy bliżej. Nie udaje jednak nam się dojść pod same schody, ponieważ mamy mało czasu do pociągu. Zostawiamy to miejsce do odkrycia podczas kolejnego pobytu w NY.

Całą podroż powrotną przesypiamy.
See you soon NY.

Times Square

Brooklyn Bridge

Jenga



















sobota, 13 stycznia 2018

Camp America



Z racji zbliżających się targów Camp America, na których można dostać pracę, w końcu zebrałam się do napisania tego posta.
Będzie on dosyć długi bo do przekazania mam masę informacji!

O co w ogóle chodzi z Camp America?

Camp America to międzynarodowy program studenckiej wymiany. Dzięki temu można wyjechać do USA aby pracować, poznać masę ludzi, zobaczyć jak wygląda życie w Ameryce oraz przeżyć najlepszą wyprawę życia!

Gdzie pracujesz?

Pracujemy na Campach w USA, są to przeważnie campy dla dzieci, czasami zdarzają się również dla dorosłych ale wydaje mi się, ze są to głownie campy Special Needs, czyli dla osób niepełnosprawnych.
Camperzy przyjeżdżają na camp jak to jest w Amerykańskich filmach, spędzają tam tydzień, wracają do domu, dzień przerwy i przyjeżdżają kolejni. Przeważnie tak to działa.
Zdarzają się również campy dzienne, gdzie camperzy przyjeżdżają rano i wracają do domów wieczorem.

Jak zacząć przygodę z Camp America?

Zapisujemy sie przez stronę https://mycampamerica.com/sign-in
Do wyboru są 2 typy zajęć, dokonujemy go zaraz na początku rejestracji.
Campower
Cunsellor (w tym rozróżnia sie 2, zwykły cunsellor oraz special needs cunsellor)

Boston. CA co roku daje uczestnikom swoje koszulki :)


Campower

Campower, zwani również support-staff zajmują się utrzymaniem porządku na campie oraz wyżywieniem uczestników i pracowników.
Jakiej pracy można zatem spodziewać się wybierając ten program?
Do najbardziej popularnych należy bycie pomocą kuchenną. Obowiązki zależą od wielkości campu. Na mniejszych taka osoba zajmuje się wszystkim, co oznacza, przygotowanie stołówki, posprzątanie jej po posiłkach, przygotowanie posiłków, deserów, salad baru, mycie naczyń oraz sprzątanie kuchni. Na większych campach można zostać przydzielonym do jednego zadania, np tylko robienie deserów, sprzątanie stołówki, czy obsługę zmywarki. Czasami bywa, że Camp składa się z kilku kuchni i każda przygotowuje coś innego.
Mój camp nie był duży, na kuchni pracowało nas 5 osób+ szefowa a po 2 miesiącach 4+ szefowa. Każdy z nas miał jakieś zajęcie, które wykonywał codziennie i tak naturalnie wyszedł podział obowiązków. Była jednak część rzeczy które robiliśmy razem lub na zmianę, więc nie było aż takiej monotonii 😉 O mojej pracy dokładniej napisze w kolejnym poście.

Kolejnym przykładem jest maintenance czyli osoba zajmująca się utrzymaniem porządku na campie. Często rozróżnia się tutaj w przypadku dużych campów osoby od utrzymania porządku na zewnątrz oraz wewnątrz. Na zewnątrz pracują głównie chłopaki, są to takie prace jak koszenie trawy, malowanie płotów, opróżnianie śmietników czy naprawianie czegoś jak się zepsuje. Do obowiązków maintenance należy również utrzymanie porządku w kabinach camperów, w częściach wspólnych, jak np. sala gimnastyczna, basen, toalety czy stołówka.
W przypadku campów dziennych maintenance może też jeździć żółtym busikiem codziennie rano po camperów i wieczorem ich odwozić. Rozmawiając z dyrektorem jednego z campów, który zaproponował mi posadę maintenance, zostałam zapytana czy umiem prowadzić i  mogłabym zająć się właśnie czymś takim, więc dziewczyny, to nie jest jak by się mogło wydawać tylko praca dla chłopaków. 😉

W ramach Campower można także dostać pracę w pralni. Siedzisz sobie w 'laundry' wrzucasz rzeczy do pralki, czekasz, wrzucasz do suszarki, czekasz, składasz. Osoby, które tym się zajmowały i z nimi rozmawiałam, mówiły, że nie jest to ciężka praca, ale strasznie nudna, tylko ty, rzeczy do prania, pralka i suszarka. Aczkolwiek znam osoby, które wracają na to stanowisko. Kwestia campu.

Ważne!

Aby zostać Campower trzeba posiadać status studenta. Jako Cunsellor może wyjechać osoba w każdym wieku, nie posiadająca statusu.

To ludzie tworzą atmosferę! Można być w tym samym miejscu, ale z innymi ludźmi i oba pobyty odbierać w zupełnie inny sposób.

Cunsellor

Cunsellor jest to osoba pracująca z camperami.
Można zostać general Cunsellor lub Activity Cunsellor.

Genereal Cunsellor
Jest to osoba, która przebywa z dziećmi 24h/dobę. Śpi z nimi w domkach, prowadza na posiłki, na zajęcia, jada z nimi, często uczestniczy w zajęciach, potem pomaga w wieczornej toalecie, kładzie do łóżka i przeważnie sam idzie spać :) Z tego co mi wiadomo Cunsellorzy mają wieczorami dyżury. Część pracuje, część ma godzinkę czy 2 wolnego, potem zmiana. Dzieciaki ani na chwilę nie mogą zostać same.

Activity Cunsellor
Jeśli masz jakieś zdolności, grasz na jakimś instrumencie, interesujesz się fotografią, malujesz czy skończyłaś/eś kurs jesteś idealnym kandydatem do tego typu pracy. Activitu Cunsellor po prostu prowadzą zajęcia dla camperów oraz są odpowiedzialni za utrzymanie porządku w swoim miejscu pracy. Zdarza się, że są zobowiązani do pomocy General Cunsellorom przy dzieciach rano oraz wieczorem, ale przeważnie nie śpią w jednej kabinie z dziećmi.

Innym typem są Campy typu Special Needs.
Mój Camp do takich należał. Camperami były osoby niepełnosprawne od 5go do wydaje mi się około 40 roku życia ale nie przyszło mi do głowy aby zapytać ile lat miał najstarszy Camper 😉
Cunsellorzy na tego typu Campach muszą zdawać sobie sprawę z czym będą musieli się zmierzyć. Przyjeżdżają osoby o różnym stopniu niepełnosprawności. Czasami Camper jest w stanie zrobić wszystko samemu, inny zaś nie będzie w stanie bez pomocy wstać z łóżka.
Na moim Campie większość osób nigdy nie miała doświadczenia w pracy z osobami niepełnosprawnymi. Bez wątpienia Ci ludzie wyjechali z Campu o wiele silniejsi pod względem psychicznym. Jeśli jednak boisz się, że nie dasz rady, nie ryzykuj. Bywa na prawdę ciężko.

Jaki jest koszt programu?

Na stronie Camp America można uzyskać informację, że opłata podzielona jest na trzy raty i obejmuje ubezpieczenie medyczne, czynności przygotowawcze do uzyskania wizy J-1 oraz część opłat lotniskowych. Koszty biletów lotniczych pokrywa Camp America.
Koszt łączny na dzień dzisiejszy to 2647zł, pierwsza rata wynosi 299zł, kolejna to 399zł a najwyższą opłatę w kwocie 1949zł wpłacasz dopiero po otrzymaniu miejsca pracy. Jeśli nie zostanie Ci ono przyznane, pieniądze wracają do Ciebie.
Oczywiście do ceny należy doliczyć jeszcze koszty uzyskania wizy, na dzień dzisiejszy 160$, płatne w złotówkach.


Zdjęcie z oficjalnego profilu CA na Facebooku
https://www.facebook.com/campamericaPL/photos/a.408102832565211.84018.101231216585709/1818929144815899/?type=3&theater

O co chodzi z Targami?

29.01.2018r w Krakowie odbędą się Targi Camp America, na których swoją ofertę zaprezentuje ponad 30 Campów. Jest to idealna okazja aby porozmawiać z dyrektorami Campów, uzyskać odpowiedzi na pytania i zobaczyć jak to wygląda od wewnątrz oraz dostać miejsce pracy!
Sama nie uczestniczyłam w Targach, ponieważ zarejestrowałam się już po nich, ale jeśli ktoś z was planuje zacząć przygodę z CA to zachęcam! Więcej informacji o targach znajdziecie na stronie: https://www.campamerica.pl/targi


Pomimo, że post wydaje się długi to wierzcie, że o tym wszystkim można napisać dużo więcej. Mam nadzieję, że mój post trochę przybliżą wam istotę programu. Jeśli ktoś z was będzie zainteresowany wyjazdem, zapraszam do komentowania, z chęcią odpowiem na pytania. 😊
W kolejnym poście opiszę dokładnie moją pracę jako Kitchen Staff oraz mój Camp.